wtorek, 16 marca 2010

Żółciutkie placuszki, żółciutkie jak słońce.



Ha, ha! Zwyciężyłam.
Udało mi się zrobić placuszki z wczorajszych, autobusowych marzeń, czyli placuszki kukurydziane. Zjadłam je sobie dzisiaj połączone z mięsnym sosem(*gdzie jesteście pomidorki?) i mój brzuszek jest szczęśliwy.

Żółciutkie placuszki, żółciutkie jak słońce.
(sztuko ok.8)

* trzy bardzo czubate łyżki mąki kukurydzianej (ja dziwnym trafem nie mogłam takowej kupić więc beztrosko zmiksowałam kaszkę kukurydzianą)
* pół szklanki gazowanej wody
* jajko lub dwa
* szczypta pieprzu, soli, pieprzu cayenne
*mały ząbek czosnku
* ćwierć puszki kukurydzy
*olej do smażenia (niestety nie udało mi się go obejść)

W zasadzie metoda wytwarzania jest taka jak przy naleśnikach. Czyli do pojemnika wlewamy wodę i wbijamy jajko, teraz możemy wsypać wszystkie sypkie składniki (tak dokładnie zsiekany czosnek jest sypki :P ) i w dowolnie wybrany sposób połączyć. Ja do łączenia tak małej ilości używam shakera, ale miseczka i widelec też dają radę.
Masa powinna jeszcze troszkę odstać, żeby aromat czosnku miał szansę się rozprzestrzenić.
Tak połączoną, dość rzadką, odstaną i wymieszaną masę wlewamy na rozgrzaną, natłuszczoną patelnię. Nie polecam tworzenia dużych jak naleśniki krążków, lepsze będą takie małe placuszki po trzy, cztery na patelni. Czemu? A temu, że w towarzystwie lepiej im się obraca.


Napisałam próbną biologię... ciekawe czy się udało.

3 komentarze:

Marta pisze...

No proszę, faktycznie pokrewieństwo smaków :) Pozdrawiam :)

amarantka pisze...

Za próbną trzymam kciuki!
choć pewnie nie są potrzebne :)

Placuszków takich nie jadłam, ale chętnie je wypróbuję... tylko też muszę tą kukurydzianą mąkę zdobyć :)

Lidka pisze...

A można ominąć czosnek?

Prześlij komentarz