Od dwóch dni nie robię nic innego tylko snuję się po mieszkaniu i jem. Jem choć nie jestem głodna, jem choć nie mam pomysłu czego mi potrzeba. Źle się z tym czuję, nie lubię zajadać smutków. Smutków, bo byłam we Wrocławiu u W., a przecież trzy dni w niebie to stanowczo za dużo. Za dużo, bo pozwala przyzwyczaić się do nieba, pomyśleć, że tak powinno być zawsze. A przecież trzy dni w niebie to za mało. Za mało, bo co ja mam z sobą teraz zrobić? Tak, właśnie źle mi tu i zajadam to "źle".
Ostatnio zajadam kanapeczkami z ogórkiem. Przepis widziałam kiedyś w programie bodajże "Tessa w domu", ale ręki uciąć sobie nie dam. Kanapeczki te czasem wywołują oburzenie, bo podobno są zupełnie nie w moim stylu... szczególnie, że bardzo rzadko jadam musztardę.
Kanapeczki z ogórkiem
Zaznaczam, że kilka to bardzo dobra jednostka miary i powinna znajdować się w układnie Si, bo nie ma problemów z przeliczaniem. No.
* kilka plasterków ogórka (świeżego ogórka, zielonego, niekiszonego, niekonserwowego, w ogóle nieprzetworzonego:)
* kilka kromek chleba (najlepiej takiego ciężkiego na zakwasie)
* kilka kropelek oliwy z oliwek (albo innej smacznej oliwy)
* kilka łyżeczek musztardy (ulubionej musztardy, dostępnej musztardy, obojętnie jakiej musztardy:)
No i sprawa jest prosta z wymienionych składników montujemy kanapki (oczywista oliwa to w sumie jest zastępstem dla masełka) i zjadamy kanapki i powinno być nam lepiej.
To może będzie.
Dobranoc.
1 komentarze:
Hmm... ogórkowe zestawienie brzmi intrygująco :)
Trzymam kciuki, żeby dni w niebie było jak najwięcej. Żeby niebo było jak najbliżej. Żebyś tęsknić nie musiała :)
Prześlij komentarz