Dzisiaj wpadłam do kuchni z pomysłem i z ochotą. Nastąpiło odblokowanie. Ale, ale najpierw będzie cała historia.
W tamtym roku, w lipcu udało nam się wyjechać w Bieszczady. Ja trochę się zawiodłam, ale to też moja wina. Nie ważne i nie o tym, bo znów mi się jakieś głupoty przypomną. Właśnie tam spotkaliśmy Radosnego Duszka (bo raczej nie Anioła Stróża, jak w Tatrach). Duszek ten zaskoczył mnie bardzo, poprawił mi nastrój, znał ciekawe opowieści i miał świetny pomysł jak się u żywić nie dostając przy tym zwyrodnienia kręgosłupa. Takie to proste, a nikt nie pomyślał. Płatki owsiane!
W oryginale wyglądało to tak:
Wsypałyśmy ilość owsa wystarczająca dla trzech osób do wrzątku, kiedy płatki się otworzyły odcedziłyśmy to przez widelec, dołożyłyśmy miód lub cukier i już. Zalet śniadanie takie ma sporo, długo trzyma, ciężkie nie jest, w sumie fast food i na ciepło, po prostu palce lizać. Ale jak już pisałam "Za dużo dobrego..." i w domu pomyślałam, że zmienimy płatki.
Teraz przygotowanie wygląda tak:
Do miseczki wrzucam dwie łyżki płatków owsianych, po łyżce pestek dyni i słonecznika, dowolne bakalie i solone fistaszki. Wszystko zalewam wrzątkiem, tak żeby lekko przykrywał płatki i idę do łazienki. Kiedy wracam dokładam dwie łyżeczki miodu, mieszam i jem. Tu zalety tez są niebanalne, długo trzyma, w sumie fast food, na ciepło i do łazienki jest czas skoczyć, ach i jakież to zdrowe - prawie nietuczące :)
Bawarce znów się nie powiodło.
Zdjęcia będą, jak komputer się ogarnie.
3 komentarze:
Ciekawa mieszanka ja tam wolę jednak zdrową konserwę turystyczną z zmielonego psa razem z budą doprawioną łańcuchem mniam no i oczywiście po całodziennej wędrówce :)A co do audycji to pamiętam że moja ulubiona Gitarą i piórem leciała kiedyś między 2 a 3 w nocy z niedzieli an poniedziałek :D to był hardcore :D
Weronika ma bloga, Lidka nie miała pojęcia. Już ma.
Zrobimy spaghetti? Ja bardzo lubię gotować i bardzo lubię spaghetti. Ale może czas zasięgnąć nowych przepisów, bo spaghetti należy do nielicznych potraw, które potrafię przyrządzić z głowy.
Tak - nowe przepisy. Oto moje kulinarne postanowienie.
Znaczy może jednak nie z głowy, tylko z mięsa, no ale w sensie że z pamięci...
Prześlij komentarz