czwartek, 25 lutego 2010

risotTo.

Wczoraj wróciłam do Łasku. Nie uśmiecha mi się to wcale, ale jak trzeba to trzeba. Na dodatek muszę się pochwalić, że udało mi się wczoraj dotrzeć prawie samodzielnie na dworzec we Wroc. i nie zgubić się łażąc bez celu przez godzinę.
Ale nie o tym. We wtorek postanowiłam ugotować coś, czego jeszcze nigdy nie robiłam, a miało być przyjemne w przyrządzaniu, chodzi o risotto. No i klops, z riosotto został tylko TO. Jak to stwierdził W. po ryżu nie było czuć innego sposobu przygotowania, smakował jak gotowany. No i nie wiem co i jak poszło źle. Ryż się n ie rozgotował, przysmażył się aż za bardzo, potem dochodził z bulionem. Nie wiem... nie wiem. Czy ktoś wie?

3 komentarze:

asieja pisze...

nigdy nie podjęłam się robienia risotto
nic nie pomogę..
ale nie warto sie zniechęcac
i może następnym razem spróbowac innego przepisu

amarantka pisze...

hmm... nie wiem, niestety... ja też risotto-specjalistką nie jestem ;) choć mi w miarę, w miarę chyba wychodzi...

ale następnym razem będzie lepiej :)

ale zgubić się we Wrocławiu...? neee... się nie da ;)

Lidka pisze...

Najlepsze risotto jadłam na Głodówce i mam ochotę zrobić swoje, szczególnie po tym smacznym pościku.

Prześlij komentarz