poniedziałek, 21 lutego 2011

Bo jest czas łóżka i czas plecaka ;)

Ostatnio żyję na plecaku. Na plecaku, bo walizki nie posiadam i nie uznaję. Podróżowanie z Łasku do Wrocławia, z Wrocławia do Łasku, wyprawa zimowa na Śnieżkę, biwak, nadciągający wyjazd do Tarnobrzega, uh. Nie nadążam z przepakowywaniem. Poza tym zdrowie troszku mi się pogarsza, ale teraz siedząc w domu wykuruję się.

Wyprawa na Śnieżkę to mój pierwszy zimowy wypad w góry i powiedzmy sobie, że jak na pierwszy raz to pogoda nie ułatwiała mi zadania, a i widoków nie było zupełnie. Śnieg na ziemi, śnieg w powietrzu, śnieg z kieszeniach i ogólnie wszędzie śnieg.

Dzisiaj leżymy z chorym tatą w łóżku aż nas boki rozbolą, czyli, aż mama wróci z pracy i nas pogoni. Ja skończyłam grać w Wiedźmina, skończyłam z uczuciem niedosytu i niepewności, paroma zastrzeżeniami i chęcią na jeszcze. Na najbliższy czas planuję coś upiec, ale czy się uda... tego to najstarsi górale nie wiedzą.


Tak wiele jeszcze chciałam napisać i jakoś wyleciało z głowy, w takim razie. Do napisania.


Ps. A dziękuję sesja sobie poszła bez potrzeby powtarzania czegokolwiek. Uf.

sobota, 5 lutego 2011


Znów Pyton, tym razem u W na rękach. Zdjęcie słabe, ale obecnie nie mam aparatu, więc i na lepsze zdjęcia nie ma co liczyć. Obecnie staram się żeby Pyton w końcu zauważył, że to ja daję mu jego ulubione jedzonko i w związku z tym żeby mnie w końcu polubił trochę, ale to chyba nie działa za bardzo.
Poza tym W wyjechał do Łasku, a ja zostałam tu się uczyć... taaaa uczyć... No nic trzeba jeszcze się przygotować do tych dwóch egzaminów i będzie w końcu spokój. Szkoda tylko, że tak strasznie nie mam na to ochoty, no wszystko inne tylko nie czytanie notatek, proszę. Może ktoś ma rów do wykopania, dom do sprzątnięcia, cokolwiek, to ja chętnie zrobię w zamian za odwołanie egzaminów :)

Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego weekendu.

wtorek, 1 lutego 2011

Ale dziwnie mieszka się w pustym domu. Znaczy nasz wspólokator się wyprowadził z mieszkania. Nagle. Tak od i już. W mieszkaniu zrobiło większe echo, Pyton ma lepsza akustykę dla swoich nocnych występów. Niby całe dnie go nie było, ale i tak wspólokator to współlokator, zawsze jest na kogo zrzucić bałagan, czycos.
No tak, bo zapomniałam wspomnieć, że nasz świnek ma na imię Pyton. Świnek trzęsie się już coraz mniej, za to zaczął trząść nami. Domaga się jedzenia, imprezuje po nocach i jeszcze nie zrozumiał, że jego główną rolą w tym domu jest bycie głaskanym. Jeżeli tylko ma ograniczoną, dość ciemną przestrzeń to nawet się porusza, rozgląda, obwąchuje i podgryza wszystko. Większe przestrzenie to jeszcze coś przerażającego, a nie okazja do biegania.
Na koniec wspomnę, że powoli zbliżam się do pomyślnego (tfu, tfu nie zapeszaj) zakończenia mojej pierwszej sesji. Jeszcze tylko 3 egzaminy i wolne!!

Ps. W mieszkaniu nadal nie ma stałego internetu. Toż to zgroza!