środa, 27 kwietnia 2011

Migawki


Chronologicznie.

Migawka ze Szczecina.


Szczecin był taki, że... że może nawet mogłabym polubić bywanie nad morzem. Przez jeden dzień to nawet nie zdążyłam się znudzić. Było miło i poznałam kuzyna :D

Migawka przedświąteczna.


Oto piękny koszyczek, wyrób przedszkolny, który dostałam w prezencie. Jego główną cześć stanowi kurczak z waty własnoręcznie wykonany przez dzieci, który dzięki swoim uroczym rozbiegniętym oczkom zyskał miano Sida.

Migawka w sumie świąteczna.

Zdjęcie nie zrobione bezpośrednio w święta, ale w nie jakoś nie było czasu. Oto Pyton, który był główną atrakcją w moim rodzinnym domu. Ogólnie chłopak zaczarował wszystkich i nadal czaruje, bo do 3 maja będzie siedzi w Łasku. W ogóle ostatnio stwierdziliśmy ze zgrozą, że od kiedy go mamy urósł prawie dwa razy.

Migawka dzisiejsza.

Oto Herkules, mój fantastyczny, wrocławski wehikuł. Teraz już nie muszę cisnąć się w gorącym autobusie i biec na przystanek, bo mam jego. Uuuuu!

niedziela, 10 kwietnia 2011

Słonecznie rozleniwienie, bo słońce wróciło

Wiem, wiem, że wiosna się schowała. Jakoś tak głupio wyszło, że napisałam tę wiosenną notkę i parę minut później zaczęło lać, bo padaniem tego nie nazwę. Od wczoraj jest już troszkę ładniej, gdyby nie wiatr, który urywa głowy to byłoby całkiem gorąco.

Musze napisać o szoku, któy przeżyłam wczoraj. Mianowicie W postanowił zaangażowac się ekologicznie (co do niego jest niepodobne zupełnie) i tto włażnie z jego inicjatywy byliśmy wczoraj na wrocławskim Eko Jarmarku wymienić butelki z ostatniej imprezy na bilety. Moim zdaniem akcja wymiany odpadów różnego rodzaju na bilety do inetersujących miejsc to super pomysł. O wielkim zainteresowaniu akcją świadczyła kolejka, w której trzeba było wystać ok 2 godzin. Jedynym minusem, który niestety nas dopadł było, to że co godzinę dochodziły nowe bilety, a pod koniec godziny zostawały już tylko "reszki", których nikt nie wybrał. W związku z tym zdobyliśmy wejściówki do Muzeum Architektury :/ zobaczymy jak tam będzie.
Natomiast dzisiaj spokojna, słoneczna niedziela i nawet Pyton jakoś nieruchliwy (znaczy nie sępi jedzenia;). Wieczorem kroi się koncert liryczny bardzo, ale czy faktycznie się skroi to się okaże, bo jakoś mi się strasznie nie chce spotykać z ludźmi dzisiaj.

Ps. Amarantko, teraz, jak i ostatnio mieszkam na Śródmieściu, a dokładnie w okolicach Mostów Warszawskich.

Ps. Ciekawe kiedy w końcu oda mi się napisać cos o jedzeniu... ciekawe.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Poranki, ranek i już po

Siedzę w nowym mieszkaniu, kolejnym mieszkaniu. Uwielbiam tutejszą kuchnię i tę niby jadalnię, prześmieszne naczynia, uuu takiego kosmosu to ja dawno nie widziałam. Na przeciwko mnie jaszczurki tańczą pogo, w ogóle dziwne, że się ruszają. Poza tym otaczają mnie prawie martwe kwiatki w doniczkach, ciekawe czy moja niby dobra ręka je uleczy. Dzień rozkręca się powoli, lubię takie leniwe poranki, szkoda tylko, że wymagają takiego wczesnego wstawania ;)
Tak czy inaczej przyszła sobie wiosna i wszystko zrobiło się takie ładne, chyba nawet ja się zrobiłam ładniejsza. Zdęcia mam, ale nie wiem gdzie, wstawię jak znajdę, bo z tego zachwytu nad słońcem robiłam zdjęcia wszystkiego :) No i w końcu może coś o kuchmaceniu napiszę, ostatnio zdarza mi się coś ugotować, a napisać to już zapominam.