piątek, 14 stycznia 2011

Maluszek przybył


Jak już mówiłam zmieniliśmy lokum. Pokój, do którego niedawno się wprowadziliśmy był biały, zimny i pusty, jakiś taki zupełnie niczyj. Rozpakowaliśmy nasze graty (strasznie dużo tych gratów), postawiliśmy kwiatka na parapecie, włączyliśmy piec i zrobiło się troszkę bardziej domowo.

Za to w środę pojawił się tu on, mały roztrzęsiony świnek. Teraz w całym pokoju ślicznie pachnie sianem, a my z niecierpliwością oczekujemy, aż nasz maluch zechce się z nami zapoznać. Zdziwiło mnie tylko to, że obudził mnie w nocy swoim kopaniem, chrupaniem, bieganiem... To dziwne, bo normalnie tego typu hałasy na mnie nie działają. No nic, czas wyrobić sobie trochę cierpliwości. Wczoraj zaczął powoli wyściubiać nos ze swojej budy, ale przy każdym hałasie (albo i bez niego) znów do niej wbiegał. W związku z tym zdjęcia są jakie są robione z ręki i na stanowczo za dużym zoomie ;)

Nadal oczekujemy na ocieplenie stosunków między nami.

piątek, 7 stycznia 2011

Nowy rok, czas na zmiany.

Nowy rok... jea. Tak sobie myślę, że nowy rok ma dopiero tydzień, a u mnie już sporo się zmieniło. Po pierwsze zmieniło się mieszkanie. Zamieniliśmy pomarańczowy pokoik na otoczonym parkami kozanowie, na biały w kamienicy, gdzie za oknem widać drugą kamienicę. Mi się nawet podoba ta zmiana, W trochę marudzi, ale myślę, że się przyzwyczai.

Poza tym myślimy nad adopcją świnki morskiej. Mam nadzieję, że będziemy dobrymi „rodzicami”. Jeżeli, więc ktoś wie o śwince we Wrocławiu, która szuka domu to proszę o info.

Tak poza tym to były święta. Bardzo miłe, rodzinne święta. Robiłam domki z piernika, W zrobił mi bombkę ze sznurka, a w ramach spalania serniczków zrobiliśmy sobie wycieczkę na „piaskową”.





Ta notka jest jakaś taka nieudana, ale cóż to tylko tak na rozgrzewkę (jak grzaniec powyżej).


Na koniec...postanawiam, że będę pisała tu chociaż raz w tygodniu... Mam nadzieję, że się uda.