Nie mogłam się zdecydować na powstanie dzisiaj. Później zaprzałym kawę, tak, jak pan w radio kazał. Teraz siedzę i zamiast wziąć się poczciwie do nauki to patrzę jak świnia hasa po pokoju, albo jak śnieg spada na dachy sąsiednich kamienic. Ciągle nieubrana, ciągle nieuczesana układam w głowie obrazy kolejnych dni, podsycam nadzieję na gładkie przebrnięcie przez kolejne kolokwia.
Właśnie, we Wrocławiu śnieg! W końcu się zdecydował, bo wczoraj cały dzień niby latał w powietrzu, ale jakoś sam nie wiedział czy chce spaść, czy znowu frunąć do chmur i w zasadzie przemieszczał się tylko pionowo. A dzisiaj, dzisiaj spadł i mam nadzieję, że przykrył brzydotę i brud mojej ulicy i mam nadzieję, że utrzyma się jeszcze parę dni, bo W powiedział, że jak będzie śnieg to mogę sobie skonstruować karmnik ;)
(skoro miała szansę na przykrycie brudu ulicy, to może wpuszczę go do kuchni, hymmm)
Pozdrawiam Was sennie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz