sobota, 16 października 2010

Znów zwyczajnie, bez kulinarnych wynurzeń


Jedzenie jedzeniem, ale stwierdziłam, że czas pisać tu częściej, więcej zwyczajnie o codzienności, o radościach i łzach (łez to mogłoby być mniej niż więcej w zasadzie).
Zaczynamy.
Dzisiaj była wycieczka. Znaczy w końcu przeszliśmy się gdzieś dalej niż na przystanek. Znów potwierdziło się moje przypuszczenie, że mieszkamy w bardzo zielonej okolicy. To miło mieć poczucie, że powietrze, które wpuszczam przez (wiecznie) otwarty balkon w większości składa się z powietrza, a nie ze spalin. Fajnie też móc ze znajomymi posiedzieć na ławeczkach w parku zamiast w czterech ścianach się dusić. Jak już wspominałam była wycieczka zakończona zakupami na tydzień. Niestety okazało się, że my (takie dwa małe ludziki) potrafimy zjeść w ciągu tygodnia bardzo dużo, więc powrót z bardzo ciężkimi plecakami musiał odbyć się już tramwajajem, a nie na nogach.
Poza tym doszliśmy do wniosku, że gotowanie w podskokach i na dodatek w dwie osoby to nie nasza domena. Mi udało się przesolić warzywa, a W. osłodził, a później przesolił makaron... także tego... obiad był przepyszny i nie bardzo wiedzieliśmy jak to to zjeść. Po tym gotowaniu i zakupach dochodzę do wniosku, że musimy pozbyć się z kuchni soli i przestać jeść mięso i ser (na resztę może nas stać :P).
Teraz po zakończonej powodzeniem bitwie z historią wychowania śpiewam do głośników, a W. "jeździ" uazem ;)
Właśnie, doszłam do wniosku, że muszę się w końcu nauczyć odpowiadać na komentarze pod nimi. Nauczę się, obiecuję.
Na koniec wrzucam muzyczkę. Muzyczka pozytywna i radosna i kojarząca się z e Zduńską Wolą, ale to długa historia :)

Muzyczka

3 komentarze:

ana pisze...

Niedaleko mojego domu, też takie kaczuszki pływają.
Pozdrawiam

Paula pisze...

ale ładne zdjęcie! aż chciałabym tam być z Tobą :)

Joanna Paterek pisze...

Łap te zielone chwile z kaczkami :)

jeannekiur.blogspot.com

Prześlij komentarz