środa, 6 stycznia 2010

Wyspałam się.

Dobry dzień mi się dzisiaj przydarzył. Przypuszczam, że głównym powodem całej radości jest rzecz niesamowicie prozaiczna... w końcu się wyspałam. Wyspałam się, w zacnej szkole przebywałam jedynie trzy godziny, nie odmroziłam stóp, a na dodatek taki ładny śnieg sobie padał. Taki piękny, że aż wpadłam do pół łydki.
Ze smutkiem stwierdzam, że nie mam pomysłów. Wchodzę do kuchni i... nie mam ochoty. Cytując moją drogą babcię "Za dużo dobrego to się w dupach poprzewracało. Aaaaa chleba ze smalcem". No i tu się z babcią zgodzić nie mogę, bo dobry chleb ze smalcem nie jest zły, a wręcz jest bardzo dobry. Szczególnie z takim domowym smalcem, który jest cudowny, ale zapach przy jego przyrządzaniu mnie przerasta niestety. Koniec rozmarzania, bo ta notka nie o smalcu miała być, tylko o bawarce, co to idę ją zaraz wypić. A teraz co? Nie wcisnę bawarki do smalcu. Wizja herbaty z łojem mimo, że realne jest dla mnie nie do przejścia.
Dobranoc.
Właśnie, zdjęć w najbliższym czasie nie będzie. Komputer postanowił uniemożliwić mi dostęp do moich plików ze zdjęciami. A teraz, zaraz ja, moja bawarka i "Pod dachami Paryża".

2 komentarze:

Ruda Wiewióra pisze...

Weroniko, robiłaś koktajl??

ojj, smalec to ja zawsze i wszędzie... z chlebkiem świeżutkim :))

saper pisze...

Jeju nie mów że słuchasz tej świetnej audycji w trójce. Normalnie szacunek na śląsku :D

Prześlij komentarz