niedziela, 24 stycznia 2010

Na rozgrzewkę kakło.

Byłam poza domem ponad godzinę. Ałłłłłł! Te szpileczki wbijające się w udo i bolące od mrozu kolano, to jest to. Przybiegłam więc do domu z potrzebą natychmiastowego rozgrzania. Miałam kilka sposobów do wyboru, ale wygrała gorąca czekolada, prrr kakao, bo czekolady nie ma w domu.

Rozgrzewające kakło

* mała szczypta ostrej papryki
* ziarenko pieprzu
* kilka wiórek imbiru
* szczypta cynamonu
* dwa goździki
* dwie czubate łyżeczki kakao
* dwie łyżeczki cukru
* kubełek mleka

Wszystko zagotowałam razem, ale może jest lepszy sposób. Dzisiaj nie był dzień na poszukiwanie sposobów, dzisiaj był dzień na szybka reakcję. Nie ma co, kakło pomogło bez zarzutów.


Nie mogę komentować, choćbym chciała. Przepraszam, więc.
A i chciałam powiedzieć, że w sprawie dziadków Lidka miała rację.
Lidko ja tu, tak oficjalnie, wiesz przy ludziach i z wielką galą gratuluję pierwszego murzynka :) Zrobię Ci order. Chcesz?

3 komentarze:

saper pisze...

Eh własnie wróciłem z gór zimnoooo było i miałem smaka na bawarkę a zapomniałem przepisu i dupa ale już niedługo jadę w Gorce więc tam na pewno spróbuje Masala :D

Lidka pisze...

Order - to byłby dla mnie zaszczyt! ;)
KAKAO się nie odmienia!! Chyba muszę napisać Ci nowe dyktando, panno pedagożko.

Lidka pisze...

A w ogóle to Kamis ma taką przyprawę w młynku co kawy i deserów, ona by pasowało do Twojego kakła.

Prześlij komentarz