środa, 8 września 2010

Po bazylii i magiczne śniadanie



Wczoraj zrobiłam żniwa. Wycięłam w pień nasze bazyliowe poletko. Mrrrr jak pachnie taki bukiet z bazylii. Z nosem w zielonej wiązce nawet marzenia o podróży do Włoch, bo w moich marzeniach Włochy pachną bazylią.

A dzisiaj kolejna posiadówka w hufcu, nawet dwie. Poza tym dzień zaczął się zimnem, brrr strasznie było zimno rano, aż nos spod kołdry nie chciał się wysunąć. Za to odbiłam sobie śniadaniem. Śniadanie było z tego przepisu i było bajeczne. W sumie nie przypuszczałam, że w normalny, pracowity dzień zjem na śniadanie placuszki, ale one są tak szybkie i łatwe w przygotowaniu, że nie było problemu.
A tak przy okazji, od razu zrobiło mi się ciepło.

4 komentarze:

Jeanett-e! pisze...

moj sen o Wloskich uliczkach rowniez pachnie bazylia i pomidorami. Ach slnka cieknie. Jadam czesto podobne placuszki z otrebami, ktore opisalam w jednej ze swoich notek. Uwielbiam takie posilki :)

amarantka pisze...

Chyba trafiamy czasem do tego samego snu :)
u mnie też w snach o Toskanii przeplata się zapach bazylii...

gingerhoney pisze...

ach, zazdroszczę Ci, że masz własną bazylię, wygląda tak ślicznie, soczyście - na pewno pachnie niesamowicie

ana pisze...

U mnie bazylii nigdy nie jest za dużo, zawsze brakuje.

Prześlij komentarz